29 wrz 2012

neutralny - z gościem specjalnym :)

tym razem nie na mnie, a na koleżance, która poprosiła mnie o makijaż weselny.
Tak dość delikatnie (jak na moje preferencje) ale koleżance pasują delikatniejsze makijaże więc tak było dobrze:) Plus sukienka była w klasycznym stylu (lata 50'/60'), więc nie ma co kombinować.


Pozdrawiam, zwłaszcza modelkę :D

27 wrz 2012

na złoto!

to, że znikłam nie znaczy, że nie istnieję i nie maluję :P tylko wakacje się skończyły, czasu nie ma, zwłaszcza rano żeby sfotografować co zmalowałam.



1 wrz 2012

pomadki Golden Rose

Z używaniem przez mnie kosmetyków do ust bywa różnie. Zwykle nie kładę na nie nic poza Carmexem. Fenomenem mojego skromnego zbioru mazideł do ust jest to, że jeszcze tydzień temu nie było w nim typowo dziennych kolorów. Znajdzie się intensywna ciepła czerwień i fuksja, ciemne bordo, ciemniejszy fiolet i jaśniejszy, wpadający w fuksję, jest też niemal neonowy pomarańcz, pomarańczowy i czarny błyszczyk. A żadnych nude ani nawet takich mocno zbliżonych do mojego naturalnego koloru ust.
I tak sobie pomyślałam, że trzeba uzupełnić braki :D Rossman mnie nie zachwycił wyborem pomadek. Znaczy, pewnie by się coś znalazło, ale jednak wolałam najpierw zajrzeć na stoisko Golden Rose. Ucieszyłam się, bo za taką kwotę, jaką bym wydała na jedną pomadkę (np osławioną Airy Fairy Rimmela) kupiłam dwie w GR, w dodatku wydaje się, że jakościowo lepsze - mniej tłuste, a więc i trwalsze.
O ile z szamponem, podkładem czy kremem to jest tak, że aby wyrobić sobie zdanie, trzeba stosować dłuższy czas, o tyle pomadka to pomadka, nie trzeba tygodni żeby stwierdzić, czy ma fajny kolor, czy jest trwała, czy wysusza usta. Do dzieła!

Oto zakupione przeze mnie cacka:



 Od lewej są to (jak opisane na pierwszym zdjęciu): 2000 Lipstick 104, Golden Rose Lipstick 127, Perfect shine Lipstick 240. Już w tym momencie zaznaczę, że wszystkie one są bezdrobinkowe (na tym mi zależy, nie przepadam za perłowymi czy metalicznymi pomadkami).

Tak się prezentują na ręce:

2000 Lipstick występuje w dość ciekawej i szerokiej gamie kolorystycznej, jak i wszystkie rodzaje pomadek Golden Rose, czyli od jasnych nude, przez różne róże, czerwienie, aż po ciemne bordo i fiolety; poza tym mamy różne wykończenia, od matowych po mocno błyszczące, z dużą ilością drobinek (tak jest chyba we wszystkich rodzajach pomadek, choć dokładnie ich wszystkich nie obadałam ;)). O samej pomadce nie mogę powiedzieć wiele złego. Nie wysusza, ale też nie nawilża zbyt dobrze, dlatego najlepiej nałożyć na zadbane, nawilżone usta. Jest to pomadka dobrze kryjąca, a w związku z tym nieco tępa może sprawić nieco trudności rozprowadzenie jej - mi najlepiej służy nakładanie jej (niedokładnie) prosto ze sztyftu, a potem rozcieranie palcami. Pędzelek zgubiłam, więc nie wiem jak by się sprawdził :P
Główną zaletą jest trwałość. Jak na tak niedrogi produkt dość porządnie trzyma się ust. Nawet po kilku godzinach, gdy zwykle po pomadce nie ma ani śladu, tutaj jest - ślad. Nie jest to już ta kryjąca warstwa, ale lekka poświata koloru. Pozytywne zaskoczenie.
Kolor, który mam, czyli 104, wydał mi się bardzo bezpieczny - przygaszony róż, niezbyt jasny, nie za ciemny. Taki dzienny kolorek. Jednak w domu gdy nałożyłam go na usta, przestał mi się podobać. Jak to pomadka kryjąca, ma w sobie sporo tej białej bazy. nałożona na moje naturalnie ciemne usta dała taki nieco cukierkowy efekt, co wygląda nieciekawie teraz, gdy jestem lekko opalona, i oliwkowe tony w mojej skórze są bardziej widoczne. Pewnie chętniej będę po nią sięgać zimą i wiosną, gdy wróci mi normalny kolor skóry, a właściwie jego brak ;)
Cena : 7,60zł (czyli nieprzyzwoicie tania, a jakościowo naprawdę warta uwagi ;))


Golden Rose Lipstick - kolor który mam  (127) również jest kryjący i matowy. Tym razem konsystencja jest jeszcze bardziej tępa (również najwygodniej mi się rozprowadza ją palcem), a w dodatku potrafi okrutnie podkreślić suche skórki (chyba widać to na zdjęciu) - czyli nakładamy na bardzo zadbane usta.
Tutaj trwałość jest również bardzo dobra. Pomimo tępej konsystencji nie odczułam dodatkowego wysuszenia ust (ale też żadnego nawilżenia).
Kolor, który mam - 127 - eksperyment. Szukam pasującej mi pomadki nude ;) Jak dotąd nic mi nie przypasowało. Mieszałam również różne błyszczyki i pomadki z podkładami, też dupa. Kolor 127 wydał mi się całkiem sympatyczny, lekko wpadający w brzoskwinię, jednak na moich ustach wygląda nieciekawie... Dam mu jeszcze szansę kiedy zblednę, może wtedy będzie wyglądał lepiej, teraz wygląda za słodko, a skóra przy nim niezdrowo.
Cena: 8,60zł.


Perfect Shine Lipstick to mój faworyt, głównie ze względu na kolor, ale po kolei. Nie jest już tak kryjąca (ale też nie jest słabo kryjąca :P), a więc ma przyjemniejszą konsystencję. Mam wrażenie, że lekko nawilża usta, co jest zdecydowanie na plus, nawet jeśli ceną za to jest mniejsza trwałość - która i tak jest całkiem w porządku (na pewno w porównaniu z pomadkami Ultimate Colour Catrice, które były, o ile mnie pamięć nie myli, prawie dwa razy droższe; ale o nich innym razem).
Tym razem jestem bardzo zadowolona z koloru. Ciemnawy, przygaszony, chłodny róż, może nawet podbity fioletem. Doskonale współgra zarówno z moją cerą, jak i naturalnym kolorem ust (nie ma teatralnego efektu, gdy szminka się nierównomiernie zjada). Bardzo chętnie sięgam po tę pomadkę.
Cena: 9,60zł (albo coś koło tego)

Jeszcze dodaję zdjęcia z całym ryjkiem, i gościem specjalnym w postaci loczków :P
zdjęcia można powiększyć.
Od góry to: 2000 Lipstick 104, Golden Rose Lipstick 127, Perfect shine Lipstick 240.

Znacie pomadki Golden Rose? A może macie swoje typy wśród niedrogich pomadek innych firm? :)

PS Lipstick ma opakowanie, które dość łatwo się otwiera, więc na pewno nie wrzuciłabym jej luzem do torebki. Ogólnie opakowania nie są jakieś specjalne, choć Perfect Shine i Lipstick prezentują się dość ładnie, elegancko. 2000 Lipstick jest trochę tandetne, z takiego srebrnego plastiku :P