Właściwie skąd się wzięła moja miłość do makijażu?...
Trudno powiedzieć. Jeszcze w podstawówce lubiłam czasem podkreślić oko kredką, w wakacje czy na "imprezy". Wiedziałam, do czego służy korektor i umiałam go używać :P
A w gimnazjum szybko poszło. W mojej szkole nauczyciele tolerowali rożne dziwactwa uczniów, więc kolejne kolczyki i coraz mocniejszy makijaż nie budził w nikim sprzeciwu czy zdziwienia.
A tak ogólnie bardziej się w to wszystko zagłębiłam, kiedy moje oczekiwania co do podkładu się zwiększyły, a okazało się, że w drogeriach nie ma odpowiednio jasnych odcieni dla mojej bladej cery... I poszło! Teraz jestem blada i nie mam z tym problemu, testuję różne kosmetyki, zarówno kolorowe jak i pielęgnacyjne, eksperymentuję z makijażem.
Miałam napisać o sobie...
Mam tłustą cerę, z lekkim trądzikiem, skłonną do zapychania porów. Łatwo ją jednak wysuszyć, czego bardzo nie lubi. I to biorę pod uwagę, wybierając kosmetyki do twarzy. Rzadko się zdarza, ze kupując jakikolwiek kosmetyk do twarzy nie przeanalizuje przynajmniej pierwszej połowy składu. Wiadomo, parafina, trójglicerydy, alkohol na jednym z pierwszych miejsc dyskwalifikuje kosmetyk. Gorzej jest z filtrami, ale o tym innym razem.
W następnym poście - recenzja mojego ulubionego do tej pory podkładu - mineralnego Pixie. Zapraszam do lektury :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz