I nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek go użyła. Pewnie kiedyś go użyłam, może raz, może dwa, nie więcej. Więc dzisiaj uznałam ze w końcu wykorzystam tę piękną, błyszczącą, ciemną, chłoną zieleń, która zalega wśród miliona innych tanich cieni (żeby podbić i przyciemnić kolor, nałożyłam ten cień na czarny żelowy eyeliner Essence, nałożony na całą powiekę).
Czyli kolejny niezbyt odkrywczy mejkap a'la smokey ;)
Poza tym, przedstawiam Wam Kilo Kish. Moja tegoroczna letnia miłość *_*
Zaraz po The Internet, mojej miłości która sięga nieco wcześniej niż tegoroczne lato:
Też mam jeszcze jeden z tych pyłków, taki jasno-złoto-żółty, z którego też niespecjalnie jestem zadowolona: bardzo się osypuje, zwłaszcza wielkie drobinki miki, w dodatku ma strasznie mocny słodki zapach. Zupełnie inny niż ten zielony :)
wydaje się, że to całkiem ciekawy kolor ;d Może na niego zerknę jak będę 'w mieście';d
OdpowiedzUsuńTwoje makijaże zawsze cieszą oko. Wszystko wychodzi Ci perfekcyjnie, widać, że masz talent:)
OdpowiedzUsuńCo do zalegania kosmetyków, to też mam parę, które robią za ozdobę toaletki:P Bardzo rzadko z nich korzystam.
dziękuję, bardzo miło to przeczytać na "dzieńdobry" :)
UsuńWygląda bardzo fajnie :) Też mam kilka cieni, które leżą i czekają aż sobie o nich wspomnę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie prezentuje się ten cień na oku.
OdpowiedzUsuńTeż mam jeszcze jeden z tych pyłków, taki jasno-złoto-żółty, z którego też niespecjalnie jestem zadowolona: bardzo się osypuje, zwłaszcza wielkie drobinki miki, w dodatku ma strasznie mocny słodki zapach. Zupełnie inny niż ten zielony :)
OdpowiedzUsuń