28 wrz 2014

makijaż mineralny oraz kolejne problemy z blogowaniem (i ogólnie trochę marudzenia)

Dzisiaj znowu sobie ponarzekam.
Kiedy już się przełamałam i wróciłam do prowadzenia bloga, rozchorowałam się. Nie chciało mi się malować ani pokazywać swojej twarzy, gdy z nosa płynął mi wodospad Niagara. W sumie nic mi się nie chciało, wiecie jak to jest ;)
W sobotę skończyły mi się wakacje w domku, nadszedł czas wprowadzić się na nową stancję w Łodzi. I tu kolejne przykrości - nie wzięłam ze sobą aparatu :( Mam nadzieję, że gdzieś w połowie października odwiedzę rodzinne Kielce i przywiozę aparat. Tymczasem mam na komputerze jeszcze chyba ze dwa niepublikowane makijaże, więc stay tuned ;)

Do rzeczy! Makijaż. Niby makijaż jak makijaż, taki, o. Neutralny, z tych delikatniejszych. Co więc jest w nim niezwykłego?


Otóż cienie sobie ukręciłam sama. Kupiłam pigmenty i inne proszki na kolorowka.com i stworzyłam (jak na razie) 3 kolory. Jak będę mieć aparat, obfocę je dokładniej, ale są to beż, jasny brąz i bardzo ciemny brąz. W przeciwieństwie do podkładu, który w moim przypadku musi być mineralny i najlepiej jak sama sobie go zabarwię, bo producenci olewają mój kolor skóry (jeśli zdjęcia tego nie oddają - jest to bardzo jasny, oliwkowo-żółty kolor), te cienie to taka moja fanaberia. O ile typowe podkłady i pudry szkodzą mojej skórze (rozpiszę się o tym innym razem) i po prostu ich nie używam, o tyle nie mam ograniczeń co do zwykłych cieni. Mam ich naprawdę dużą kolekcję, co zresztą można zauważyć, patrząc na publikowane makijaże :D I są to głównie tanie cienie, niskopółkowe.

Ale to, co mnie mierziło, swędziało i uwierało to odcienie beżów i brązów*. Nie wiem, czy to zauważyłyście, ale większość z nich ma pomarańczowe, różowe czy czerwone tony, brązy ewentualnie wpadają w fiolet. Brakowało mi żółtawego beżu, takiego musztardowego (ugier, żółta ochra) i bardzo ciemnego brązu, który miałby zielonkawy ton (umbra naturalna). Tak jak brakuje mi żółtych odcieni podkładów. Żółtych, nie pomarańczowych.
Trudna dostępność beżów i brązów z wyraźnymi żółtymi tonami jest dla mnie niezrozumiała. Beże i brązy to niby odcienie neutralne, ale nie są neutralne, jeśli ich tonacja kłóci się z tonacją cery. Tak, jak dobieramy odcień różu i bronzera do tonacji skóry, warto dobrać pasujące cienie do neutralnego makijażu.
Ja jednak zamiast szukać na wyższej półce cenowej wymarzonych cieni (co pewnie i tak by się wiązało z kolejnymi kompromisami) postanowiłam się pobawić i je sobie zmieszać. I mogę powiedzieć, że jestem w nich zakochana :)
I możecie sobie wyobrazić, jak pięknie taki musztardowy cień prezentowałby się przy niebieskiej tęczówce! :)

* - mam tu na myśli głównie kosmetyki z niższych półek - "poniżej Inglota"

Na dzisiaj koniec marudzenia z mojej strony. Niedługo pojawię się z zaległymi makijażami. Postaram się też ograniczać narzekanie ;)

2 komentarze:

  1. Masz piękne makijaże i włosy ;) perfekcyjna kreska ale jedna uwaga nie myślałabyś by pójść do kosmetyczki i nadac kształt brwiom uważam że byłoby Ci ładniej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc to bałabym się, że mi usunie za dużo i będę się potem męczyć z hodowaniem ich, bo jednak każde wyrywanie osłabia cebulki włosków. Może rzeczywiście przy ówczesnym kolorze włosów ta szerokość brwi przy ich ciemnym kolorze była za mocna, ale przy ciemniejszych włosach zdecydowanie wolę utrzymywać swoje szerokie brwi - chociaż jeden element urody pozostawiam w miarę naturalny :P

      Usuń