13 sie 2011

eksperymenty z koloryzacją :)

Coś o moich skromnych kłakach. Uwaga: w dalszej części tekstu znajduje się nagromadzenie wtrąceń w nawiasach.
Od jakiegoś roku, kiedy to zachciało mi się raz pofarbować włosy farbą ziołową w ciemnobrązowym odcieniu (który zaraz paskudnie zrudział), a potem wynalazkiem od Palette tym niby do 24 myć (Colour Shampoo chyba) w odcieniu Ciemny Fiolet, spod którego od razu wyszły paskudne rude prześwity, praktycznie ciągle używałam szmponetek Delii (które to bardzo lubię, bo mi od nich nie rudzieją włosy i sie nie niszczą), raz Joanny (ale tą lubiłam mniej, bo kolor zrudział i szybko sie spłukał) w kolorach bardzo ciemnych brązów (w Delii takim ładnym odcieniem jest czarna kawa, w Joannie coś też z kawą) po czym przerzuciłam się na czernie, też z szamponetek Delii. I owa czerń wypłukiwała mi się do ciemnego chłodnego brązu, co w sumie też było nie takie najgorsze, bo od innych kosmetyków tego typu włosy nabierały mi zwykle cieplejszego, rudawego odcienia (Joanna, Palette).

A to co zrobiłam ostatnio wiąże sie z tym, że zapusciłam włosy do ramion (a jesienią miałam takie ledwo za ucho), bo chciała tak mama i raz w życiu chciałam jej zrobić przyjemność. Późną wiosną jeszcze sie pojawił chłopak który też mnie namawiał do zapuszczenia, wiec ze ścięciem na krótkiego boba się jeszcze wstrzymałam. 
Długość zaczyna mnie denerwować, wolę siebie w krótszych, może nie wyglądam w nich lepiej ale jednak lepiej się czuję, więc wykombinowałam podstępny plan, aby zrobić coś głupiego i mieć pretekst do skrócenia włosów, taki ze mnie geniusz zła.

Część włosów najpierw utleniłam rozjaśniaczem Delia Blond Extreme (link do KWC), następnie nałożyłam szamponetkę Venita EffectTone (link do KWC)w kolorze Burgund, która to szamponetka jest śmiesznie tania, bo za 2 saszetki po 25 ml zapłaciłam coś koło 4zł. I wyszedł ładny intensywny czerwony kolor.
Dodam, że jak spłukałam rozjaśniacz to włosy miały taki niesamowity obleśny żółty odcień, że aż żal mi było go pokrywać innym kolorem... :D
Resztę włosów pofarbowałam farbą Joanna Naturia Color (link do KWC) w kolorze Czarny Bez. Nie zauważyłam zniszczenia ani nawet wysuszenia włosów, skóra głowy lekko mnie piekła ok. minutę po nałożeniu kosmetyku, potem nie czułam nic. Łatwo się zmywa ze skóry, więcej problemu miałam z szamponetką, która to się uparcie trzymała i nie chciała zmyć z szyi i rąk.
A moje wypociny wyglądają tak:
cieniowałam też sama :P
A tak wyglądają razem z ryjkiem:

Nie jest to doskonałość i oczywiście można to było zrobić lepiej, ale tak sobie myślę, że nie na tyle lepiej, żebym miała na to wydać kilkadziesiąt (a może i ponad sto) polskich złotych u fryzjera, skoro za niedługo mam zamiar i tak się obciąć. A mi się w sumie w miarę podoba, zwłaszcza biorąc pod uwagę że to mój pierwszy taki eksperyment :)

makijaż oka, jakby był ktoś zainteresowany:


A Wy? Lubicie eksperymentować z fryzurą? Farbujecie włosy same czy u fryzjera? :)

6 komentarzy:

  1. Wow! Mnie się bardzo podoba :) Rozjaśniacz kupię ten, którego Ty użyłaś - MUSZĘ mieć niebieskie pasemka, a żaden rozjaśniacz mi żółtego nie robił ;)

    Sama sobie robię wszelkie kolorowe wariacje na grzywce, resztę włosów farbuje mi mama, ale to rzadkość.

    Makijaż przepiękny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja włosów nie tykam. Jedynie czasem rzucam henne na włoski ^^
    Ale fryzjera nie widziały moje włosy od laaaaat ^^ :D


    Żal mi moich długich włosów, marzę o rudych lokach, ale cóż...

    OdpowiedzUsuń
  3. hah, moje włosy widziały fryzjera raz w życiu... :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Może i te wszystkie przeprawy z koloryzacją wyszły CI na dobre :) Teraz Twoje włoski wyglądają bardzo fajnie.
    Podoba mi się też twój makijaż :)

    Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Poszalałaś kobito :D
    Trzeba było zrobić sobie zdjecie z tym "pięknym" zółtym na głowie :D

    OdpowiedzUsuń